"Still Loving You Poland" - Scorpions w łódzkiej Atlas Arenie

  • 10 May, 2015
  • Michał Balcer

Przyznam szczerze, że nie myślałem, iż kiedykolwiek zobaczę Scorpions na żywo - wszak od pięciu lat co najmniej trzy razy słyszałem o końcu ich kariery. A jednak udało się - po wydaniu przyzwoitego krążka "Return To Forever", grupa - na pięćdziesięciolecie swego istnienia - ruszyła w trasę koncertową, która rzecz jasna musiała objąć Polskę - Klaus Meine i spółka mają tutaj wyjątkową oddaną grupę sympatyków. 9 maja zameldowali się w łódzkiej Atlas Arenie. 

Występ rozpoczął się z małym poślizgiem. Zanim Scorpionsi ukazali się naszym oczom, wysłuchaliśmy hardrockowego setu, którego zwieńczeniem był utwór Led Zeppelin "Whole Lotta Love". Zaraz po jego zakończeniu w hali rozległ się ryk alarmu, który zwiastował, że gwiazda wieczoru rozpoczyna swoje show. Jako pierwsze zagrali "Going Out With A Bang" ze wspomnianego wyżej nowego albumu. Trzeba im oddać, że te nowe numery (później były jeszcze "Rock 'n' Roll Band" i "We Built This House") są pełne koncertowego ognia i świetnie sprawdzają się na żywo. W sumie to jestem zaskoczony, że tak mała reprezentacja piosenek z "Return To Forever" pojawiła się w mieście włókniarzy. Ale jak się ma taki repertuar jak niemiecka ekipa, to nie ma się czemu dziwić, a na pewno już jest w czym wybierać...

Setlista na sobotni spektakl zawierała przekrojowy materiał, w którym znalazło się miejsce dla kawałków: z lat 70-tych (medley złożony z "Top Of The Bill", "Steamrock Fever", "Speedy's Coming" i "Catch Your Train" oraz choćby "Is There Anybody There?") oraz późniejszych i współczesnych - od "Make It Real", przez "The Zoo", "Blackout", utwory z krążka "Crazy World" aż po "Raised On Rock" z płyty "Sting In The Tail". 

Zobacz zdjęcia z koncertu

Występ pozostanie moim zdaniem niezapomniany dzięki trzem fantastycznym fragmentom. Pierwszy z nich to kilkuminutowy instrumentalny "Coast To Coast", w którym muzycy czarowali swoimi umiejętnościami - dołączył do nich nawet Meine, który chwycił za gitarę. Drugi to świetna, akustyczna składanka złożona z "Always Somewhere", "Eye Of The Storm" oraz "Send Me An Angel". Ten ostatni przebój publiczność w całości zaśpiewała publiczność, podobnie jak następujący po nim wzruszający "Wind Of Change", który przeniósł wszystkich 25 lat w czasie do wydarzeń z okresu upadku komunizmu w Europie i zjednoczenia Niemiec. W drugiej części koncertu swoje przysłowiowe 'pięć minut' miał perkusista James Kottak, który popisał się niezłą solówką. W jej trakcie bił również rytmicznie w bębny, a za każdym uderzeniem na telebimach pojawiały się okładki albumów Scorpions. Ponadto stawał na swoim instrumencie oraz pokazał napis, który miał z tyłu na koszulce - 'rock 'n' roll forever' - gdy ją zdjął to okazało się, że ma to hasło również... wytatuowane na plecach! Nie dość, że Kottak to bardzo dobry pałker, to do tego jeszcze szalony showman. A nie od dziś wiadomo, że jeżeli te dwie cechy idą w parze, to mamy do czynienia po prostu z geniuszem. Geniuszem - perkusistą. 

Na bis kapela z Hannoveru zagrała: "Still Loving You" (tytuł roboczy przyjęty na potrzeby tej relacji powinien brzmieć, zgodnie ze słowami Meine, "Still Loving You Poland"), "Big City Nights" oraz "Rock You Like A Hurricane", po czym pożegnała fanów, w tym basista - nasz Paweł Mąciwoda - po polsku. 

Scorpionsi w Łodzi pokazali się jakby byli w sile wieku, a nie zmierzali na emeryturę. Zresztą w jakiekolwiek zakończenie ich kariery nie wierzę. Jeżeli miałbym doczepić się do czegokolwiek to jedynie do zestawu piosenek, który nie zawierał pięknych ballad "When The Smoke Is Going Down" i "Holiday", nie mówiąc już o "Lady Starlight". Ale nie można mieć wszystkiego. Jestem w stanie przeboleć te braki jeżeli dane mi będzie jeszcze raz zobaczyć ich na żywo. Panie i panowie - drodzy czytelnicy: na środku sceny Klaus Meine (w swojej charakterystycznej pozie: lewa noga na wykroku i ciężar ciała oparty o mikrofon na statywie), po jego lewicy Matthias Jabs, po prawo Rudolf Schenker i Paweł Mąciwoda, a za nimi na podwyższeniu nieokiełznany i dziki James Kottak - cóż to był za widok, cóż to było za widowisko!


"Still Loving You Poland" - Scorpions w łódzkiej Atlas Arenie" data-numposts="5">

Nadchodzące wydarzenia